2015-06-14 11:02

Spotkanie z ks. Włodzimierzem Małotą

W Muzeum Regionalnym Dom Grecki w piątek 6 lipca pojawił się niecodzienny gość - Myśleniczanin ks. Włodzimierz Małota ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy w Krakowie - proboszcz parafii MB Fatimskiej w Górach Goilala - prawie na końcu świata w Papui Nowej Gwinei.

Dzielił się w arcyciekawej opowieści swoimi wrażeniami i doświadczeniami, a zakończył skromnymi słowami: - Nie czuję się bohaterem, jestem sam zaskoczony, że mogłem aż dwie godziny opowiadać o pracy na misjach. Ale wierzcie mi, niekiedy jeden dzień z pobytu tam mógłby posłużyć za temat książki. Potrzeba więcej misjonarzy, duchownych i świeckich. Jestem wdzięczny Myśleniczanom za wszelkie wsparcie, dzięki któremu mogłem m.in.  wyposażyć i uruchomić salę lekcyjną dla dzieci. Polecam się Waszej modlitwie.

Wśród licznie przybyłych dużą część stanowili koledzy i koleżanki ks. Włodzimierza z ławy szkolnej. Na początku spotkania zaprezentował charakterystyczny strój i przedmioty ze strefy Pacyfiku m.in. własną koloratkę, maskę, kawałki pachnącego drzewa sandałowego, naszyjnik z chrząstek szkieletu rekina, zęby krokodyla, grudkę minerału z kopalni złota. Ks. Włodzimierz sam wybrał pracę misyjną w odległej Papui Nowej Gwinei, w niektórych osadach pojawiał się jako pierwszy biały człowiek. Wielokrotnie ryzykował życie, ale jak twierdzi: - Praca misjonarza jest na pierwszym froncie ewangelizacji człowieka. Przede wszystkich ich posługa wprowadziła pokój między wodzami plemiennymi, teraz dzięki misjonarzom można przejść Góry Goilala nie tracąc życia. Już samo dotarcie do misji, to pasmo wyrzeczeń i skrajnego wyczerpania – Trzeba iść osiem dni przez dziewiczy busz.

Prezentowany film z samego karkołomnego momentu lądowania przyprawiał o dreszczyk emocji. Misjonarze oprócz pokoju dali możliwość edukacji, tam nie było i nie ma żadnych szkół, do tubylców nie dotarł nigdy żaden urzędnik państwowy. Ks. Włodzimierz podawał natomiast przykłady olbrzymiej korupcji i defraudacji pieniędzy państwowych (miliony euro), które zostały „wydane” na nieistniejące sto szkół, zatrudnionych „na papierze” kilkuset nauczycieli, tony lekarstw, żywności czy poczynionych dla Papuasów rzekome inwestycje mające im pomóc w życiu. To dzięki niemu dla dzieci zbudowano sale lekcyjne, a buduje się szkołę, sam dzięki pomocy inżyniera z Australii zbudował mini elektrownię wodną, która dostarcza stacji misyjnej prądu, w stawach hoduje ryby, także uczy tubylców upraw, podstawowych zasad higieny, dzięki którym mogą przetrwać i po prostu dłużej żyć.

Opowiadał również o wielu dramatycznych momentach w jego trzyletniej posłudze misjonarza, jak np. kiedy masowo umierały dzieci w wioskach. Swoją opowieść wzbogacił pokazami slajdów, filmami z obrzędów, papuaskich tańców, obchodzonych świąt kościelnych. Warto przypomnieć, że na łamach GM prezentowaliśmy bogato ilustrowane listy ks. Włodzimierza, jak również swoimi wrażeniami dzieliła się matka misjonarza, która odwiedziła syna na misjach. Możnaby jeszcze długo opisywać pasjonującą relację z pracy misyjnej księdza. Z pewnością Myśleniczanie mogą być dumni, że w tak odległym zakątku świata nasz rodak sprawuje tak wielkie i odpowiedzialne dzieło.

Stanisław Cichoń

 

—————

Powrót