2014-04-09 17:17

Wywiad z o. Janem Szwedą, SVD

1. 30 lat temu w Gnieźnie z rąk papieża Jana Pawła II w grupie 12 werbistów neoprezbiterów dotrzymałeś krzyż misyjny. Jak zapamiętałeś tamten dzień?

     Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Pamiętam bardzo długie przejście do ołtarza wśród tłumów ludzi. Siedzieliśmy daleko od ołtarza w cieniu pod lipami. Nie wiadomo było czy dostaniemy te krzyże, bo wręczenia krzyży nie było w pierwotnym programie tego spotkania z papieżem w Gnieźnie. Pomysł wręczenia krzyży był inicjatywą ostatniej chwili werbisty o. Bronisława Poćwiardowskiego. Pamiętam długie oczekiwanie. Na samym końcu Eucharystycznego spotkania z papieżem nastąpiło jednak wręczenie krzyży misyjnych. Pamiętam, że kiedy ja podszedłem do papieża on musiał się mocno wychylić ze swojego fotela aby mi założyć ten krzyż, a potem powiedział mi: „Szcześć Boże pracy misyjnej na Nowej Gwinei”.

2. Jak zapamiętałeś papieża z tego spotkania?

     Pamiętam ludzi pełnych euforii. Wokoło pełno policji. A papież był radosny i pełen energii. Szczególnie wieczorem w przededniu samej uroczystości.

3. Jaka była atmosfera tego spotkania z papieżem w Gnieźnie?

     To był bardzo szczególny dzień. Byłem jednym z tych dwunastu wybranych do wręczenia krzyży misyjnych przez papieża. Długie oczekiwanie pełne nadziei, radość przemieszana z niepewnością. Pamiętam potężne śpiewy zlewające się w jeden głos zgromadzonego ludu. Polityczne implikacje przemowy papieża. Niepewność jak zareaguje policja. Dzieliłem z innymi oczekiwanie i nadzieję, że papież wskaże nam drogę i da nam moralne wsparcie.

4. Czy odwiedziłeś jeszcze kiedyś Gniezno?

      Nie. Nigdy później nie byłem w Gnieźnie.

5. Jak potoczyły się potem Twoje losy?

     Z Polski wyjechałem najpierw do Irlandii, przez rok uczyłem się tam języka angielskiego. Następnego roku to jest 1980 dotarłem do Papui Nowej Gwinei. Pracowałem najpierw pod nadzorem na stacjach misyjnych Bongos i Yangoru, a potem już samodzielnie w Yassip. W 1986 podjąłem studia pastoralne w Manili na Filipinach poczym pracowałem w Tangugo, centrum szkolenia katechetów diecezji Wewak, Od 1993 roku przez dwa lata kontynuowałem studia pastoralne na Filipinach a potem pracowałem przez rok na Amerykańskiej Samoa. Od 1996 do 2001 włącznie byłem dyrektorem Instytutu Liturgiczno-katechetycznego w Goroka przy Konferencji Episkopatu PNG i Wysp Salomona. Przez 6 lat byłem prowincjałem nowogwinejskiej prowincji Zgromadzenia Werbistów. W 2008 wyjechałem do Australii i Europy na rok sabatyczny, a obecnie pełnię funkcje proboszcza w parafii na wyspie Karkar w diecezji Madang.

6. Czy masz jeszcze ten krzyż misyjny? Czy może zagubił się gdzieś przy tak wielu przeprowadzkach?

     Mam ten krzyż misyjny do dziś. Gdziekolwiek byłem przeznaczony ten krzyż misyjny był zawsze ze mną w miejscu mojego przeznaczenia, zawieszony na ścianie mojego pokoju.

7. Jakie znaczenie miało dla Ciebie to wręczenie krzyża misyjnego 30 lat temu?

     Ten krzyż był dla mnie symbolem tego, że jestem misjonarzem, że jestem posłany. Był symbolem pójścia za Chrystusem w świat.

8. Czy znaczenie dla Ciebie tego krzyża misyjnego jest dziś takie samo czy zmieniło się z czasem i co znaczy on dla Ciebie dziś?

     Dziś jest on symbolem mojej misji. Przypomina mi o tym, że mam nieść krzyż mojego misyjnego posłania. Już nie to, że idę za Chrystusem z krzyżem głosić Ewangelię, dziś symbolizuje on dźwiganie mojego krzyża na każdy dzień.

9. Jan Paweł drugi zmarł i przeszedł do historii. Twój krzyż misyjny jest przy Tobie. Kim jest dla Ciebie dziś Jan Pawel II?

     Papież Jan Paweł II był papieżem przez większość lat mojego misyjnego życia. Czuję jego obecność w moim życiu. W 1979 roku w czerwcu otrzymałem z jego rąk krzyż misyjny. W październiku tego roku znalazłem się w Irlandii na spotkaniu z papieżem w Dublinie w Phenix Park. Po głównej uroczystości urządzono tam małe spotkanie dla grupy Polaków z Irlandzkiej polonii. Byłem gdzieś w środku tej grupy. Papież przechodził i witał się z tymi w pierwszym rzędzie. W pewnej chwili podniósł głowę i spojrzawszy na mnie zapytał: „Jak tam Nowa Gwinea?” W 2004  roku w wypadku samochodowym uszkodziłem sobie kręgosłup. Cierpiałem potem silne bóle kręgosłupa i miałem ograniczone możliwości ruchu. W noc pogrzebu papieża, po transmisji z pogrzebu poszedłem do kaplicy i odczułem ogromne promieniujące ciepło w plecach i moje bóle ustały. Poczułem, że jestem uzdrowiony. Dla mnie Jan Paweł II jest żywy i obecny.

—————

Powrót